poniedziałek, 7 stycznia 2013

Na kartce za tylnią szybą pisało, czyli polszczyzna na blogach

Setny post na moim blogu... Długo się zastanawiałam o czym powinien być i jaką pyszną potrawę z tej okazji ugotować. W końcu setny post to nie byle co ;) Tak jednak wyszło, że będzie o poprawnej polszczyźnie... 

Jestem osobą, która ma w zwyczaju poprawiać ludzi. Zachowując zasady kultury oczywiście - jeśli nie wypada, to nie poprawiam. Często ludzie się na mnie denerwują. Nie jestem polonistką i też popełniam błędy, ale cieszę się, gdy ktoś mi zwraca uwagę, bo dzięki temu cały czas się uczę! Jeśli zauważysz w tym tekście błąd - popraw mnie. Nie obrażę się. Stawianie przecinków to dla mnie masakra, nigdy nie wiem kiedy i gdzie stawiać. Ale nie w przecinkach tkwi problem.

Moją motywacją do napisania tego tekstu był program "Pytanie na śniadanie". Tak się składa, że zawsze rano mam piętnaście minut na zjedzenie śniadania i przy okazji oglądanie telewizji (oczywiście "śniadaniowej"). Zawsze oglądam telewizję, choć podobno można też oglądać telewizor. Próbowałam raz, ale było nudno. W każdym razie pan Michał Olszański opowiadał dziś o kartkach wkładanych przez złodziei samochodów "za tylnią szybę" i pomyślałam, że się przesłyszałam. M. nie potwierdził, bo nie znosi "śniadaniowej" i oczywiście nie słuchał, ale chwilę później pan Olszański zaczął mówić o złodziejach wyciągających portfele "z tylniej kieszeni", no i to niestety usłyszeliśmy już oboje. I wtedy się zbulwersowałam i napisałam nawet maila do TVP :) Ja rozumiem, że zaproszony do programu gość może popełniać takie błędy i telewizja za takie osoby odpowiadać nie może, ale żeby prezenter? Zakładam, że oni powinni mówić w miarę poprawnie, prawda? Nie sugeruję, że trzeba ich zaraz wysyłać na polonistykę, ale może chociaż krótki kurs podstawowy z kultury języka polskiego? Czy to nie prezenter telewizji, która zgarnia abonament, aby m.in. edukować, powinien świecić przykładem? To już lepiej niech oni utrzymują się z reklam, bo na taką telewizję ja abonamentu płacić nie chcę!

Ale wracając do tytułu. Blogi. Przeglądam regularnie, głównie blogi kulinarne i powiem szczerze, że jestem pozytywnie zaskoczona! To ciekawe, bo w internecie "pisać KAŻDY może, trochę lepiej lub trochę gorzej", a naprawdę rzadko zdarzają się takie wpadki. Czasami mam ochotę napisać w komentarzu" kochana, nie "w orginalnym przepisie pisze", a "w oryginalnym jest napisane", ale gryzę się w klawiaturę i odpuszczam. Nie znam człowieka, więc chyba nie wypada zwracać uwagi.

Kiedy publikuję jakąś treść w internecie, robię to jednak zawsze ze świadomością, że ktoś to czyta i to, co napiszę w jakiś sposób świadczy o mnie. To nie jest do końca tak, że jestem osobą anonimową. Czytają to również moi znajomi i rodzina (niech świadczy o tym fakt, że kiedyś w pośpiechu napisałam "mąki przennej", co nawet blogger podkreśla jako błąd i zaraz zadzwoniła do mnie siostra, żebym to szybko poprawiła). Oczywiście, najważniejsza jest treść, ale równie ważne jest JAK coś JEST NAPISANE. Tak myślę. Zgadzacie się? 

13 komentarzy:

  1. Zgadzamy się! Dobrze mówisz (a raczej piszesz):)
    Też zwracam na to uwagę i też zdarza mi się popełniać błędy (największy problem mam z "razem czy osobno" i też nie przyszłoby mi do głowy obrażać się za zwrócenie mi uwagi.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się tym w pełni! Oczywiście jak każdy również popełniam błędy, przecinki to moja zmora, ale staram się poprawiać język ludzi z mojego otoczenia. Niestety co drugi nie lubi być pouczany, więc już wiem kiedy odpuścić. Druga część znajomych już wie, że kiedy powiedzą "wyciąg mi to", usłyszą "wyciąg to jest narciarski, wyciągnij!" ;) Najgorsze, że w telewizji nie tylko roi się od błędów językowych, ale w ogóle zauważam tendencję co używania obcojęzycznych nazw na to co doskonale można określić po polsku - chociażby research, event, meeting. Najbardziej śmieszy mnie Pani Pieńkowska, która lubi użyć takiego słowa a później dodać "jakby to powiedzieć po polsku".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że czasami da się po polsku, a połowa starszych ludzi ma prawo tych obcojęzycznych nazw nie rozumieć.

      A co do pani Pieńkowskiej to ja nie mogę zapomnieć, jak jakaś zaproszona do studia ekspertka opowiadała o badaniach, z których wynikało, że polskie nastolatki w jakiejś grupie wiekowej są najgrubsze w Europie, na co pani P. zapytała: "grubsze od amerykańskich"?

      Usuń
  3. Też się zgadzam. Robię byczki, głównie stylistyczne i zdecydowanie wolę, by ktoś mnie poprawił. Jest wtedy szansa, że drugi raz takiego błędu nie zrobię ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O! Mądry i dobry wpis! Skoro ktoś się dobiera do pisania lub mówienia w miejscu publicznym, to niech to robi dobrze. Moja Teściowa jest korektorką, więc i na mnie przerzuciło się już nieco jej "zboczenie" do poprawiania, ale moje blogowe wpadki (bo nie da się bez, mimo przeczytania tekstu nie raz) poprawia mi mama i błędy wytyka w mailach.
    A co do obcojęzycznych słów - cieszę się, że nie jestem jedyna, którą to denerwuje. W mediach powoli rzadkością jest zdanie w pełni polskie. A słownictwo kulinarne - to niestety tendencja ta sama: im coś mniej polskie, tym co? lepiej smakuje?
    Pozdrawiam
    Mostownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie najbardziej boli to, że mamy obowiązek płacić ten dziwny ABONAMENT na telewizję publiczną, bo podobno ma ona jakąś MISJĘ. Ale przepraszam, gdzie ta misja ma się przejawiać, jak nie np. w szerzeniu poprawnej polszczyzny? W "prywatnych" telewizjach niech sobie prezenterzy błędy robią, im za to płacą reklamodawcy, a nie całe społeczeństwo!

      Usuń
    2. A najlepiej jeszcze, żeby w pakiecie był jakiś polski obcokrajowiec, co to niby język polski zna, ale brzmi nie po polsku z naleciałością innych języków. Wiem, że nasz język jest trudny, ale...
      Mostownica

      Usuń
  5. Moim mistrzem jest pewien polityk (nie pamiętam jaki) który pwiedział, że Polska cofa sie do tyłu...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się i uśmiałam się do łez (dosłownie).
    Niestety, od czasu do czasu, jakiś błąd mi się wkręci, tym bardziej, że mój kontakt z j. polskim ogranicza się ostatnio głównie do blogowania i chcąc nie chcąc, pamięć płata mi figle. Z radością czytam wtedy komentarz (najczęściej anonimowy, ale to nic), z korektą. Podobnie jak Ty, uważam, że to dobrze być poprawionym.
    Co do radia i telewizji, to brak mi słów. Szczególnie przy wymowie wyrazów obcojęzycznych. Do dziś pokładam się ze śmiechu, kiedy przypominam sobie, że w radiu usłyszałam audycję dotyczącą książek Oskara Wildego (czytaj, tak, jak jest napisane ;-)
    Polecam Wam tę stronkę: http://www.korektor.net/slownik.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny post. Staram się pisać poprawnie, każdy post czytam dwa razy przed opublikowaniem uważnie śledząc ewentualne błędy, których pewnie i tak nie uniknę, ale może będzie ich mniej (wyjątkiem są błędy zamierzone, które czasem stosuję np. pisząc fonetycznie jakieś angielskie słowo). I nie obrażam się jeśli ktoś zwraca mi uwagę, pod warunkiem, że robi to kulturalnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety z ręką na sercu muszę przyznać, że jestem analfabetką. Pisanie postów, komentarzy czy czekokolwiek zajmuje mi bardzo wiele czasu, chociażby dlatego,że nie ufam ''internetowemu sprawdzaniu pisowni'' i czytam wszystko po 100 razy. Przestawianie liter to dla mnie norma a najtrudniejsza część- nawet po 100 przeczytaniu i tak nie widzę, że np z ''nie'' zrobiłam ''nei'' albo jakiś inny ''byk''.
    Natomiast jeśli chodzi o niewłaściwe zwroty, czasem pewnie sama coś palnę, nawet sobie nie zdając sprawy, choć bardzo chciałabym mówić poprawną polszczyzną niestety co raz częściej zauważam brak słów polskich by opisać pewne rzeczy i niczym pani Pieńkowska zastanawiam się ''jak to powiedzieć po Polsku?'', 10 lat na obczyźnie robi swoje, nie ma mocnych, człowiek się zakorzenia i obce słowa też się zakorzeniają.
    Mnie najbardziej chyba śmieszy jak ktoś mówi ''fakt autentyczny''. Zawsze mam wielkiego banana na twarzy; oraz słowa jak ''włancza'' jak i to co w tytule (oprócz tej ''tylniej'') ''pisało'' a nie ''było napisane''...
    Najlepszy chyba jest jednak mój kolega, który kiedyś w emocjach opowiadał popełniając chyba wszelkie możliwe wykroczenia słowne: ''jechałem sobie do przodu, tak przodem w przód, i mi kot wyskoczył, myślałem, że zabiłem go na śmierć, ale on mi między kołami przeleciał, ja prawie zawał, a kotu nic, mówie ci normalnie prawda, przysięgam fakt autentyczny''... posikałam się prawie ze śmiechu wtedy.

    OdpowiedzUsuń

Wypróbowałeś przepis? Zostaw komentarz, daj znać mi i innym Czytelnikom, co sądzisz :) Dziękuję!