poniedziałek, 11 marca 2013

"Kuchnia lwowska" Andrzej Fiedoruk - recenzja

"Kuchnia lwowska" Andrzeja Fiedoruka to książka bardzo nietypowa. Kucharska, ale niekucharska... Znajdziecie w niej przepisy "żywcem" spisane z zeszytów pewnej lwowskiej rodziny. Najstarsze notatki pochodzą z 1914 roku, a ostatnie z 1938 (przy czym dwa zeszyty nie zostały opisane datami). Jak więc możecie się spodziewać, język jest niezwykły.

Choć przepisów jest tutaj wiele, część z nich należy traktować jedynie poglądowo. Można na nie zerknąć jak w babcine notatki:) A że babcia większą część przepisu ma w głowie, do tego lubi sobie "sypnąć na oko", a co tam sobie miała ochotę to zapisała... A receptury znajdziemy tu najróżniejsze... duża część pisana już z większą precyzją i dokładną ilością składników. Znajdzie się zupa ze szparagów, wino z porzeczek, móżdżek po polsku, hreczuszki, domowe piwo, bobrowe ogony, łazanki, pierożki z jaj... kajzerki, domowy ocet, a nawet risotto z włoską kapustą czy kalafior z rakami! To tylko kilka (bardziej egzotycznych) przykładów. Wśród wielu przepisów na potrawy zwykłe i niezwykłe znajdziemy również receptury na MYDŁO i PASTĘ DO ZĘBÓW :)

Ale przepisy to nie wszystko. Jest w książce coś znacznie ciekawszego, a mianowicie historia. I nie mam tu na myśli wyłącznie potraw rodem z Lwowa. Znajdziemy tu opowieść o tym, jak na nasze stoły trafił cukier, jak powstały konserwy, a także kto był prekursorem mrożonek. Dowiemy się, które europejskie miasto zbudowano "na ościach śledzi", a także cóż to jest rumbarbarum :) Więc jeśli lubisz sobie poczytać i interesuje Cię historia "kulinarna", to jest to książka dla Ciebie. Ja przyznam się szczerze (chyba mogę po latach, choć mam nadzieję, że profesorka z liceum na bloga nie zagląda ;)), że na lekcjach historii "usadziłam" się bardzo strategicznie i zdawałam kolejne sprawdziany głównie dzięki pomocy Ewy i Oli, za co teraz publicznie dziewczynom dziękuję! :D "Kuchnię lwowską" czytałam jednak z przyjemnością, bo jednak ten "dział" historii jest związany z moimi zainteresowaniami.

Niektóre miary używane w przepisach brzmią bardzo tajemniczo, na szczęście autor napisał jak je przeliczać, a na końcu książki znajdziemy też słowniczek. A jeśli chcecie poczuć klimat książki przeczytajcie ten oto przepis (cytat z książki):

Sos rakowy. 
20 lub 25 raków ugotować z koprem w słonej wodzie, obrać mięso z nóżek i szyjek, a ze skorupek wysmażyć smak jak na zupę. Rozbić pół łyżki mąki z pół litrem śmietany kwaśnej, dodać parę łyżek smaku, w którym się smażyły skorupki, dać do rondla łyżkę masła rakowego ze smaku, wlać śmietanę i zagotować. Na wydaniu wrzucić dobrą garść drobno usiekanego kopru i obrane szyjki i nóżki. Jeśli sos ma być wykwintny, zaciągnąć go trzema żółtkami. Bardzo dobry do cielęciny, kurcząt i pulard.

Podsumowując... nie jest to typowa książka kucharska dla osób poszukujących konkretnych przepisów usystematyzowanych wg jakiegoś konkretnego klucza. W przepisach widać ślady wpływów różnych kultur. Znajdą się również przepisy inspirujące do "działań praktycznych" i sporo kulinarnej historii związanej z Lwowem, ale nie tylko. I niemal bym zapomniała - papier... może Wam się to wyda głupie i nie do końca wiem jak to opisać, ale lubię czytać książki wydrukowane na takim właśnie papierze - leciutko pożółkłym, matowym i miękkim w dotyku. Nie jest to kolorowy album, więc ten typ papieru pasuje idealnie i nie męczy wzroku :)

Tytuł: Kuchnia lwowska
Autor: Andrzej Fiedoruk
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cena: 26,50 zł (na stronie wydawnictwa)
Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Zysk i S-ka. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wypróbowałeś przepis? Zostaw komentarz, daj znać mi i innym Czytelnikom, co sądzisz :) Dziękuję!