czwartek, 15 stycznia 2015

Fotograf (2014) - recenzja filmu

Źródło


Tytuł: Fotograf
Produkcja: Polska
Premiera: 9 stycznia 2015 (Polska), 17 września 2014 (świat)
Reżyseria: Waldemar Krzystek
Scenariusz: Waldemar Krzystek, Krzysztof Kopka

Polskie filmy lubią być ambitne. I taki mam wrażenie miał też być "Fotograf". W gruncie rzeczy nawet chyba jest, ale...


Zdecydowanie nie jest to zwykły kryminał. Mamy ciekawy motyw przewodni - akcja rozpoczyna się w Rosji, gdzie młoda policjantka, nieświadomie spotyka się z mordercą-psychopatą i jako pierwszej osobie udaje jej się to spotkanie przeżyć. Zostaje ona włączona do akcji "polowania" na przestępcę. Fotograf (bo taki pseudonim zyskał ów psychopata), pozostawia na miejscach zbrodni tabliczki z numerami, dokładnie takimi jakimi policjanci oznaczają miejsce zbrodni. Rosyjscy policjanci szybko orientują się, że mordercą jest mały Kola z filmu, który jego ostatnia ofiara - psychiatra pokazywał swoim studentom. Przypadek ciekawy, gdyż chłopiec nie mówi nigdy swoim głosem, a jedynie świetnie naśladuje cudze. Tutaj duży plus dla młodego aktora, naprawdę zagrał rewelacyjnie, niełatwą dla dziecka rolę. Te wątki psychologiczne "z przeszłości" nadają filmowi charakteru i to właśnie one podobały mi się najbardziej.

Źródło
Całej intrygi nie sposób streścić, gdyż jest bardzo zagmatwana, momentami chyba nawet "zbyt bardzo". Sposób myślenia policjantów podczas śledztwa chwilami dziwny - np. policjantka Natasza nie może  przypomnieć sobie, co powiedziała mordercy podczas spotkania (lub nie chce powiedzieć, ale kto to wie...), koledzy przesłuchują jej ojca, dziewczyna się wkurza i zaraz pamięć wraca. No po prostu "wow". Takich słabych momentów jest więcej, intryga mogłaby być bardziej spójna, a film dużo by nie stracił.

Słabe są również tematy w stylu "odkryliśmy coś, więc musimy szybko pędzić, już natychmiast jedziemy tu, tam, lecimy do Legnicy" itp. Te akcje "szybko jedźmy" mam wrażenie, że napisane były tylko po to, żeby pokazać "rosyjskie" audice i "polskie" volkswageny, którymi poruszali się policjanci. Ach, jak one szybko jeżdżą. Tylko nie zawsze wiadomo po co ten pośpiech. Może sponsor za niego zapłacił? A może akcja miała być dynamiczna... ;) Przyznam szczerze, że ze sponsorów w czołówce zapamiętałam tylko KGHM, ale kto wie, pewnie grupa VW dorzuciła coś za product placement ;)

Podoba mi się za to umieszczenie filmu w realiach dzisiejszej Rosji i Polski, ale również w Legnicy w latach siedemdziesiątych. Tutaj słowo klucz "Legnica" - miasto, w którym się urodziłam i mieszkałam przez pierwsze 19 lat swojego życia, więc oglądałam może z jeszcze większym zainteresowaniem. Trasę od Łodzi do Legnicy pokonywałam nie raz i wiem, że jeśli płatny morderca jechał taksówką z lotniska w Warszawie i byli jakieś dwie godziny od celu, to powinni byli jechać ekspresówką, a nie zwykłą, krajową drogą :) Nie wiem jakim cudem morderca, jadąc normalnie, miał wyrzucić taksówkarza w lesie pod Oleśnicą, chyba że na zasadzie "zjedź pan z S8, bo muszę do lasu za potrzebą". I po co właściwie zabił tego taksówkarza? No tak, niby nikt nie przeżył spotkania z mordercą, ale bez przesady, wszystkich pasażerów samolotu, którym przyleciał do Polski nie zabił... To tak a propos zagmatwanej intrygi.

Źródło


Fajnie, że moja ukochana, piękna Legnica zagrała w tym filmie i mogłam popatrzeć na znajome miejsca. Bohaterowie robili sobie zdjęcia pod pomnikiem "przyjaźni polsko-radzieckiej" (który niejeden chciał już wyburzyć ze względu na jego przesłanie), żołnierz popełnił samobójstwo przy fontannie pod katedrą itd. Z drugiej strony czasami mój mózg zamiast skupiać się na filmie, to błądził po pierdołach w stylu "ciekawe czy w latach 70. w tym miejscu też była lodziarnia, no kurde nie widać, co kupują". Być może z tego powodu nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego takie, skretyniałe moim zdaniem, zakończenie zafundował nam reżyser.

No właśnie, wracam do tego "ale" z początku tekstu. Polskie filmy lubią być ambitne. Dlatego nie uchodzi chyba, żeby zakończenie było oczywiste i podane na tacy. Może tego uczą w polskich szkołach filmowych? Napisz zakończenie tak, żeby widz musiał sam sobie przemyśleć cały (zagmatwany w tym przypadku) film i przez cały wieczór rozkminiał, dlaczego główna bohaterka na koniec podjęła taką, a nie inną decyzję (i właściwie jaką dokładnie?). Ach, no i przecież, jeśli film nie kończy się konkretem, to zawsze jest szansa, że jak okaże się kinowym hitem, to będziemy mogli nakręcić drugą część. Niestety przeważnie się nie okazuje, więc jest to zbędny manewr taktyczny w celu zmylenia przeciwnika. Naprawdę nic nie irytuje mnie bardziej w polskim ambitnym kinie jak to, gdy twórcy boją się zakończeń. A ty widzu sam się zastanawiaj, co, jak, dlaczego...

Czy polecam film? Można obejrzeć. Ogólna ocena w skali 1 - 10, powiedzmy 6. Duży plus dla (notabene pochodzącego z Legnicy) Tomasza Kota, który jak zwykle zagrał rewelacyjnie :)

A jeśli ta recenzja okazała się dla Ciebie przydatna, będzie mi miło jeśli dasz znać w komentarzu lub na funpage'u:



Źródło


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wypróbowałeś przepis? Zostaw komentarz, daj znać mi i innym Czytelnikom, co sądzisz :) Dziękuję!